Ofiary II wojny światowej i pamięć o nich


Apel

„Jak jeszcze można czcić pamięć [zmarłych i] pomordowanych (…)? Czy tylko świecąc świeczki w listopadowy dzień (…)? Czy przez stawianie pomników? Tych pomników jest niezmiernie mało. Nawet wspólne groby są zaniedbane, zanieczyszczone, a w wielu wypadkach zupełnie zadeptane. Gdzież szukać tych grobów (…) kto pomyślał, aby wystawić jakiś ślad pamięci naszym [cywilom i] partyzantom (…)? Kto odczyta te ślady [tragedii i] zapomnianego lub zgoła nieznanego bohaterstwa ludzi spod Baraniej, Girowej, [Kotarza] (…)? Można by na palcach jednej ręki wyliczyć te miejsca i te punkty oporu, gdzie choćby skromny brzozowy krzyż znaczy [je] (…).

Z roku na rok zarastają ścieżki pamięci, z roku na rok znika z nas to, co jeszcze wczoraj było żywe, a dziś nie zostało nawet wspomnieniem. Czy nie należałoby, aby wraz z tegoroczną wiosną zakwitły na grobach (…) świeże kwiaty? Czy wie byłoby najżywszym dowodem naszej czci dla pomordowanych, gdybyśmy oczyścili ich groby, oznaczając miejsca skazań i egzekucji, choćby skromnym krzyżem? Doprawdy warto o tym pomyśleć w tych dniach wiosennych, kiedy wszystko zdaje się odżywać na nowo, a więc i pamięć ludzka”.

Taki apel, w 11 lat po zakończeniu II wojny światowej, wystosowano na łamach prasy do mieszkańców Śląska Cieszyńskiego. Taki sam apel należałoby również i dziś, w 75. rocznicę zakończenia wojny, wydrukować w gazetach naszego regionu, w tym w „Wieściach znad Brennicy”, gdy pozarastały już niemal wszystkie pomniki i dawne miejsca pamięci.

 

Liczby

Wojna to dziś odległe dzieje. Odeszli już nieomal wszyscy jej świadkowie. Wiedzę na jej temat czerpiemy więc głównie ze szkoły, książek i telewizji, a prezentowane tam liczby nie bardzo trafiają do wyobraźni. W książkach i podręcznikach czytamy, iż II wojna światowa kosztowała przynajmniej kilkadziesiąt milionów istnień. Większość badaczy zgadza się, że w samej Europie liczba jej ofiar przekroczyła 40 milionów (przynajmniej drugie tyle osób zginęło w Azji). Z tego na terytorium przedwojennej Polski zginęło ok. 4 000 000-6 000 000 jej mieszkańców. To tylko rzędy zer. Mało kto z nas jest w stanie objąć rozumem ogrom ludzkich tragedii.

Tymczasem 40 milionów (poległych i pomordowanych w Europie) to więcej niźli liczy obecnie nasza ojczyzna, wszystkie jej miasta, miasteczka i wsie! Wyobraźmy sobie więc współczesną Polskę z lotu ptaka, widząc setki tysięcy osiedli, domów, sklepów, szkół. Wyobraźmy sobie, jak wszystkie (co do jednego!) zamieniają się w zgliszcza i mogiły. Giną w cierpieniach absolutnie wszyscy ich lokatorzy i przechodnie. Pozostaje blisko czterdzieści milionów mogił…

Jeśli powyższy przykład nie jest dość dosadny, to warto uzmysłowić sobie, że nasze województwo śląskie liczy obecnie 4 i pół miliona mieszkańców, a więc tyle ile zginęło w czasie tego konfliktu mieszkańców przedwojennej Polski...

Wyobraźmy sobie zatem, iż na naszych oczach ginie (niezależnie od wieku i płci) każdy obywatel województwa śląskiego. A więc m.in. wszystkich miast, począwszy od Bielsko-Białej na południu po Bytom i Częstochowę na północy (w tym aglomeracji na które składają się: Chorzów, Dąbrowa Górnicza, Gliwice, Katowice, Mysłowice, Piekary Śląskie, Ruda Śląska, Sosnowiec, Tychy, Zabrze…); jak i mieszkańcy wsi i miasteczek wszystkich 16 powiatów, w tym tych najbliższych (bielskiego, cieszyńskiego, żywieckiego), jak i najdalszych, w których wielu z nas nigdy nie było (kłobuckiego, lublinieckiego, mikołowskiego, myszkowskiego, tarnogórskiego, zawierciańskiego), itd. Dla osoby, która choć raz podróżowała przez te tereny, czy to autem, czy pociągiem może to być wymowne porównanie.

 

700 ludzkich dramatów

Ile osób zginęło w czasie wojny w Brennej i Górkach, a ile mieszkańców tychże wsi spoczęło w latach 1939-1945 z dala od domu? Mogą być Państwo zdumieni, ale było to nie 60 czy 120 osób, choć takie liczby się utrwaliły w pamięci (tyle nazwisk upamiętniono na miejscowych cmentarzach), a łącznie nawet 700-800 osób! Większość z nich to bryniocy i górczanie z urodzenia (w tym blisko 30 osób wyznania mojżeszowego, w większości dzieci), a także przedstawiciele miejscowej elity (m.in. nauczyciele, policjanci i księża). Blisko jedna trzecia natomiast to żołnierze walczących stron, polegli w 1945 roku nad Brennicą (bądź tu pochowani). A więc przeszło 700 osób… O większości z nich jednak pamięć zupełnie zaginęła. Część z nich nigdy nie miała godnego pochówku…

 „(…) Agnieszka Gawlas liczyła 6 stycznia 1945 roku, gdy została zastrzelona w drodze do szkoły, lat niespełna 9, ślusarz Wiktor Moskała zginął, spalony żywcem, w wieku lat 22. Tyleż lat liczyli, gdy żegnali się z życiem: rozstrzelany 19 czerwca 1944 roku w Cieszynie Władysław Kawik, zamordowany 10 grudnia 1940 roku w Altenheim Franciszek Heller i spalony 13 lutego 1945 roku robotnik Władysław Greń. O rok zaledwie dłużej żyli rozstrzelany 8 października 1944 roku Władysław Słowiok i poległy w walce z wrogiem Władysław Kłósko, o dwa lata — rozstrzelany 7 lipca 1644 roku Józef Holeksa, 25 lat liczyli natomiast w chwili śmierci Stanisław Heller i piekarz Ludwik Porębski”.

To tylko kilka przykładów dramatycznych losów mieszkańców Brennej, wskazanych przed pół wiekiem przez Roberta Danela, jako symbol ofiar poniesionych przez naszych przodków. W tekście zamieszczonym na łamach „Głosu Ziemi Cieszyńskiej” przed półwiekiem pisał dalej:

„Są wśród ofiar hitleryzmu z Brennej żołnierze kampanii wrześniowej, są rozstrzelani w masowych egzekucjach, jest i powieszony Pod Wałką w Cieszynie 41-letni Rudolf Heller. Są i polegli partyzanci, są pomordowani w rozlicznych więzieniach i obozach śmierci: Oświęcimiu, Gross Rosen, Altenheim, Mysłowicach, Cieszynie, Dachau, Kottbus, Wadenstadt... Ginęli więc ludzie różnej płci i w różnym wieku, różnych zawodów i przekonań, ale ginęli za WSPOLNĄ SPRAWĘ – za POLSKOŚĆ”.

Choć wyliczenie powyższe jest suche i pojawiają się w nim ogólniki (oraz drobne nieścisłości), a do tego oczywiście nie obejmuje wszystkich ofiar II wojny światowej z terenów Brennej i Górek (było publikowane w czasach PRL w 1972 roku i brak w nim ofiar Katynia, żołnierzy poległych na obczyźnie w Wehrmachcie, czy „u Andersa”, itd.), to może dawać wyobrażenie ogromu cierpień, jakie ponieśli mieszkańcy naszych wsi.

 

Pamiętamy?

W związku z 75-rocznicą [dziś już 80!] zakończenia II wojny światowej naszym obowiązkiem jest te odległe wydarzenia przypomnieć. Dotychczas ukazało się wiele artykułów, wspomnień, słowników biograficznych itd., obejmujących (lub wzmiankujących) wspomniane ludzkie dramaty. Są jednak rozproszone, a sporo z nich zawiera błędy i przekłamania. Jak dotychczas nie ukazało się żadne zwarte opracowanie poświęcone mieszkańcom gminy Brenna poległym, zmarłym, czy pomordowanym w latach 1939-1945. Brak jest również literatury na temat żołnierzy i cywilów, którzy zginęli (lub też zostali pochowani) na terenie gminy. Dlatego też rodzi się potrzeba podobnego opracowania.

Jako przykład „deficytu pamięci” można wskazać np. obojętność, z jaką odnosimy się do sprawy należytego uczczenia ofiar pacyfikacji wsi, w której śmierć w płomieniach 75 lat temu poniosło niemal trzydzieści niewinnych osób, tak mieszkańców Brennej, jak i przebywających w wiosce włoskich jeńców.

Owszem pod koniec lat 80. za budynkiem GOK-u („starego kina”, obecnie „Przytulii”) stanął pomnik, przy którym nasze władze składają najczęściej kwiaty z okazji świąt narodowych (w maju i listopadzie), a garstka mieszkańców do niedawna zapalała znicz na Wszystkich Świętych, lecz miejsce to jest współcześnie niemal zupełnie zapomniane. Świadczy o tym, m.in. fakt, iż o pomniku i ofiarach przezeń upamiętnionych, niemal nikt nie pamiętał w lutym tego roku, kiedy to przypadała wspomniana 75-rocznica tych dramatycznych wydarzeń…

Ów fakt, nie może jednak dziwić, skoro o ofiarach pacyfikacji wsi zapomniały szkoły i inne instytucje oraz organizacje, które mogą, czy też powinny kształtować politykę pamięci. Winę ponoszą tu również nie tylko lata zaniedbań urzędników, nauczycieli, ale także m.in. historyków, którzy nigdy nie wyjaśnili dokładnie przebiegu zbrodni. W efekcie nawet tablica na pomniku wprowadza odbiorców w błąd, głosząc, iż „w tym miejscu 13 lutego 1945 roku spaleni zostali żywcem [4] mieszkańcy Brennej (…) i 20 bezimiennych jeńców włoskich”. Sformułowanie to jest bardzo nieprecyzyjne, jeśli nie zupełnie błędne.

Świadczy to o tym, iż to konkretne wydarzenie historyczne jest także przykładem ogromu niewiedzy i dezinformacji dotyczących tego tematu. Niemal wszyscy uznani autorzy, wzmiankujący oraz opisujący je (w tym historycy, tej klasy co nieżyjący K. Popiołek, J. Chlebowczyk, E. Buława, M. Heller, czy redagujący „Wieści” S. Horowski), podają inne dane, co do ilości i tożsamości ofiar, a nawet daty ich śmierci.

Wiemy dziś, iż w czasie ekspedycji karnej spłonęły w Brennej przynajmniej trzy budynki, a zginęło łącznie blisko 30 osób. Co więcej, źródła informują, iż wydarzenia te nie rozegrały się jednego dnia. Warto też podkreślić, że część jeńców włoskich została zastrzelona w innym miejscu i innych okolicznościach, a także, iż ich personalia były przynajmniej częściowo znane ludności Brennej w 1989 roku, kiedy pomnik stawiano, skoro pamięć o nich jest jeszcze częściowo żywa trzydzieści lat później, np. w 2015 roku (gdy kilka nazwisk wymienić była w stanie m.in. Gabriela Nowaczek).

Przykład ten niech uświadomi nam, że niezbędne jest zarówno odtworzenie dramatycznych losów społeczności Brennej i Górek w latach drugiej wojny światowej, jak również szeroka akcja edukacyjna uwrażliwiająca młodsze i starsze pokolenia, byśmy jako społeczeństwo zdali egzamin z dojrzałości.

Dlatego też Towarzystwo Miłośników Brennej i Górek „Jodła”, przy życzliwym wsparciu władz Gminy Brenna, pragnie zwrócić się z apelem, o wsparcie prac prowadzonych w kierunku upamiętnienia mieszkańców Brennej i Górek, którzy na II wojnie światowej stracili życie oraz miejsc związanych z tragediami lat 1939-1945 (i tych, które rozegrały się tuż po jej zakończeniu) na terenie naszej gminy, w tym m.in. lokalizacji zapomnianych leśnych mogił.

 

 

 

Wojciech Grajewski, Towarzystwo Miłośników Brennej i Górek „Jodła”

 

Osoby zainteresowane mogą kontaktować się z autorem pod numerem: 798 59 Zero 639 lub adresem: w.grajewski85 Małpa gmail.com.


Tekst ukazał się w wieściach znad Brennicy pod tytułem "75 lat później – powinniśmy pamiętać?", w 2020 roku.

Komentarze

Popularne posty