Karol F. Sabath - Ostatni redaktor „Gwiazdki Cieszyńskiej”

Życiorys Karola Ferdynanda Sabatha – ostatniego redaktora „Gwiazdki Cieszyńskiej”, jednego z najwybitniejszych mieszkańców Brennej. 

Tekst ukazał się w „Wieściach znad Brennicy” w 2012 roku (jako uzupełniony przedruk z „Wiadomości Ratuszowych” z 2011).


I

(...) Karol Ferdynand Sabath był w Brennej, do tej pory, postacią niemal zapomnianą. W naszej miejscowości po nim i jego rodzinie nie przetrwały do dziś żadne materialne pamiątki. Wiadomości o jego życiu i działalności zachowały się jedynie w pamięci wąskiej grupy osób, wywodzących się z rodzin, które przed wojną tworzyły lokalną elitę intelektualną. Warto więc przypomnieć przebogaty, wręcz arcyciekawy życiorys ostatniego redaktora „Gwiazdki Cieszyńskiej” – najstarszej gazety na Śląsku Cieszyńskim. (...).

 

Austro-węgierskie korzenie

Karol Ferdynand Sabath urodził się 7 lutego 1902 r. w Gutach, na dzisiejszym Zaolziu, gdzie jego ojciec – Stanisław, pełnił obowiązki arcyksiążęcego gajowego. Z Gut rodzina Sabathów przybyła do Brennej (tu bowiem przeniesiono Stanisława). Zamieszkała w gajówce, położonej w malowniczej dolinie Chrobaczego. Tam właśnie przyszło dorastać gromadce dzieci leśniczego, w tym najmłodszemu z rodziny – Karolowi.

Tutaj, w Brennej, odznaczający się wybitnymi talentami chłopiec, ukończył dwuklasową szkołę ludową. Choć dziś trudno w to uwierzyć, była to jedyna szkoła, do jakiej uczęszczał. Cały dalszy rozwój i karierę zawdzięczał wyłącznie samokształceniu. W rodzinie państwa Sabathów do dziś wspomina się, jak to mały Karolek chętnie pasał krowy, gdyż dzięki temu zajęciu miał możliwość, by na górskich pastwiskach, z dala od rozkrzyczanych rówieśników, móc w spokoju uczyć się i czytać książki.

Karol F. Sabath wywodził się z rodziny o prawdziwie austro-węgierskich korzeniach. Dziadek, po którym odziedziczył nazwisko, był rodowitym Węgrem, który, poślubiwszy Polkę ze Stanisławowa, osiadł w Galicji, by z czasem przesiąknąć polską kulturą. Tymczasem dziadkowie ze strony mamy byli wiedeńczykami o francusko-włoskich korzeniach. I chociaż w domu Karola, położonym u stóp Błatniej, posługiwano się najczęściej językiem niemieckim (z uwagi na austriackie pochodzenie matki), dorastający chłopiec czuł się już całym sercem Polakiem. O jego nabożnym wręcz szacunku dla Polski, świadczy fakt, iż jako młody człowiek konsekwentnie odmawiał udziału w śpiewaniu hymnu „Boże coś Polskę”, tłumacząc, że skoro nie urodził się Polakiem, na podobny zaszczyt musi najpierw zapracować i zasłużyć.

 

 

Karol F. Sabath przyszły redaktor „Gwiazdki Cieszyńskiej”, w okresie, gdy pełnił funkcję sekretarza Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej w Brennej.

Praca społeczna

Dla Karol Sabatha, jak sam pisał, najważniejsza była służba „Bogu i Ojczyźnie”, dlatego też niezwykle mocno angażował się w pracę, w powstających w Brennej wówczas stowarzyszeniach. Jako siedemnastoletni młodzieniec został sekretarzem Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej, by, w niedługim czasie zyskać powszechne uznanie, jako jeden z głównych animatorów działalności społecznej swojej wsi.

Jednym z największych sukcesów Karola, młodzieńca wówczas dziewiętnastoletniego, był udział w powstaniu Domu Katolicko-Ludowego w Brennej. Został on wybudowany staraniem działającej w katolickich stowarzyszeniach młodzieży, by, przez długie lata, pełnić rolę społeczno-kulturalnego centrum wsi, którym jest do dziś. Inwestycja ta była ewenementem na skalę Śląska, jako, iż została w całości sfinansowana z ofiar miejscowej ludności. Stała się ona symbolem odrodzenia wsi, której ubodzy, niewykształceni mieszkańcy, uważani byli za ludzi biernych i obojętnych pod względem narodowym. Można sobie wyobrazić, jak wielkim świętem było otwarcie i uroczyste poświęcenie tego budynku, dokonane 19 sierpnia 1923 roku, przez ks. prałata Józefa Londzina, jeśli wśród kilkuset uczestników, obecnych było także trzech posłów na Sejm Rzeczypospolitej oraz cztery orkiestry i czternaście pocztów sztandarowych Katolickich Stowarzyszeń Młodzieży!

 

 

Duma górali breńskich –  Dom Katolicko-Ludowy, wybudowany w 1923 r. z datków lokalnego społeczeństwa, staraniem stowarzyszeń młodzieży katolickiej w Brennej.

Następca Stalmacha i Londzina

Brenna i jej mieszkańcy dużo zawdzięczali Karolowi Sabathowi, ale i on wiele nauczył się i zyskał, pracując społecznie. Dzięki temu bowiem poznał środowisko cieszyńskich działaczy katolickich, w tym ks. Józefa Londzina, właściciela i redaktora „Gwiazdki Cieszyńskiej”. Ten doświadczony, niemłody już kapłan, potrafił docenić umiejętności i zaangażowanie dorastającego w górach młodzieńca i sprowadził go do Cieszyna. Ledwo dwudziestoletni Karol Sabath miał pełnić funkcję jego asystenta. Warto przypomnieć, iż ks. Londzin w owym czasie łączył działalność publicystyczną z pracą duszpasterską i karierą polityczną posła na Sejm Rzeczypospolitej, a później – senatora i burmistrza Cieszyna.

Na początku lat dwudziestych Sabath został mianowany administratorem redakcji „Gwiazdki Cieszyńskiej”, z czasem stając się najbliższym współpracownikiem starzejącego się księdza redaktora i prawdziwą podporą wydawanej przez niego gazety. Trudno oprzeć się wrażeniu, iż powtórzyła się historia, sprzed ponad czterdziestu laty, gdy zaawansowany już w latach Paweł Stalmach (założyciel i pierwszy redaktor „Gwiazdki”), przygarnął, pochodzącego z Zabrzegu, siedemnastoletniego wówczas, syna chłopskiego – Józefa Londzina, zatrudniając go w charakterze pomocnika.

Mimo, iż Karol Sabath otrzymał posadę w Cieszynie, nie słabły jego związki z Brenną. Często odwiedzał rodziców, mieszkających w willi Brunona Konczakowskiego (w którego majątku ojciec młodzieńca– Stanisław, pełnił wówczas obowiązki leśniczego)  oraz młodziutką narzeczoną, a późniejszą żonę Ewę Hellerównę. Karol w dalszym ciągu udzielał się też w tamtejszych organizacjach, utrzymując ścisłe kontakty z grupą pozostałych wśród gór przyjaciół. Byli to młodzi działacze i gospodarze, którzy podjęli się przebudowy stosunków politycznych, społecznych i gospodarczych na wsi, wśród nich bracia Ewy – Franciszek i Antoni Heller, ich  kuzyn – Rudolf, oraz koledzy z rodzin Gaszczyków i Gielatów.

Symbolem zachodzących w Brennej zmian, w których udział miał również sam Sabath, było (o czym wspominałem już w poprzednich artykułach) m. in.: wykupienie przez Chrześcijańską Spółkę Spożywczą żydowskiego sklepu i gospody, w której górale dotychczas trwonili majątki; reorganizacja gospodarki sałaszniczej prowadzona przez przybyłego ze Szwajcarii Józefa Moskałę i wreszcie – objęcie urzędu wójta przez szwagra Karola – Antoniego Hellera (jednego z najmłodszych na tym stanowisku na całym Śląsku!). O wszystkich tych i wielu innych wydarzeniach Sabath informował na bieżąco w „Gwiazdce Cieszyńskiej”, stąd dziś można je bardzo szczegółowo odtworzyć.

Gdy w 1929 roku, po śmierci ks. Józefa Londzina, na mocy jego testamentu, właścicielem „Gwiazdki Cieszyńskiej” stało się Dziedzictwo bł. Jana Sarkandra, Karol został redaktorem gazety, nadając jej ostateczny wygląd i kierunek. Co więcej objął również funkcję administratora majątku Dziedzictwa.

Był to czas prosperity wydawnictwa, jego przenosin do nowego budynku przy ul. Pokoju w Cieszynie i intensywnego rozwoju. Rozkwit gazety gwałtownie przyspieszył w 1938 roku, w związku z powrotem państwa polskiego na Zaolzie, kiedy to zainteresowanie „Gwiazdką Cieszyńską” niemal się podwoiło. Wydarzenie to przyspieszyło decyzję o przekształceniu, ukazującego się dotychczas dwa razy na tydzień pisma w dziennik. Z planów tych nic jednak nie wyszło.

1. IX 1939 r. wybuchła II wojna światowa – tego samego dnia do Cieszyna triumfalnie wkroczyły oddziały Wehrmachtu. W ostatnich godzinach wolności, wydrukowano jeszcze bieżący, choć już od godziny 4.45 zdezaktualizowany numer „Gwiazdki Cieszyńskiej” (opatrzony wyprzedzającą datą 3 września!). Jak się okazało, było to jej ostatnie wydanie.

W ten sposób, nagle i nieoczekiwanie, do historii przechodziło najstarsze i najbardziej zasłużone czasopismo Śląska Cieszyńskiego. Karolowi Sabathowi przypadł tym samym gorzki zaszczyt sprawowania funkcji ostatniego redaktora pisma. Niemiecka okupacja, zatrzymując wszelkie przejawy dotychczasowej działalności Polaków na Śląsku Cieszyńskim, położyła tym samym kres przeszło dziewięćdziesięcioletniej historii „Gwiazdki Cieszyńskiej”, tragicznie zmieniając losy wielu ludzi, w tym także samego bohatera artykułu.

 

 

Zdjęcie grupowe pracowników drukarni Dziedzictwa w Cieszynie, wśród nich: Karol Ferdynand Sabath (administrator „Gwiazdki Cieszyńskiej”, pierwszy rząd, drugi od prawej), Franciszek Hess (nowy kierownik drukarni, w pierwszym rzędzie trzeci od lewej) oraz Ignacy Gomola (linotypista, drugi rząd, pierwszy z lewej).

 

II

W redakcji i rodzinnej wiosce

Pochodzący z Brennej, ledwie dwudziestokilkuletni administrator „Gwiazdki Cieszyńskiej”, Karol Ferdynand Sabath, był jednym z najbliższych współpracowników długoletniego redaktora i wydawcy tego zasłużonego pisma – ks. Józefa Londzina. Gdy, w 1929 roku, kapłan ten zmarł, na mocy testamentu, właścicielem „Gwiazdki Cieszyńskiej” zostało Dziedzictwo bł. Jana Sarkandra, a Karol Sabath – administratorem jego majątku i rzeczywistym redaktorem wydawanej przezeń gazety. Wedle słów Franciszka Halskiego-Hessa (ówczesnego kierownika drukarni Dziedzictwa, który wiele lat później spisał, dedykowane m. in.  Sabathowi, wspomnienia), był osobą, która nadawała jej ostateczny wygląd i kierunek.

Pracujący w Cieszynie redaktor, wciąż silnie związany był z Brenną. Na ile mógł, brał udział w działalności tamtejszych organizacji, utrzymując ścisłe kontakty z grupą pozostałych wśród gór przyjaciół – młodych działaczy i gospodarzy, którzy podjęli się przebudowy stosunków politycznych, społecznych i gospodarczych swej wsi. O zainicjowanych wówczas w Brennej zmianach i wszelkich wydarzeniach z życia jej mieszkańców, na bieżąco informowała „Gwiazdka Cieszyńska” (stając się dla nas po latach nieocenionym źródłem informacji o minionych czasach). Możemy tylko domniemywać, iż autorem większości korespondencji był sam Karol Sabath, ukrywający się pod pseudonimem Góral. Jego rola nie ograniczała się jednak do publikacji owych sprawozdań. Redaktor „Gwiazdki” był bowiem aktywnym uczestnikiem życia Brennej, stanowiąc niejako spiritus movens kultury i postępu rodzinnej wioski.

O zachodzących wówczas nad Brennicą zmianach, mieliśmy okazję czytać już wielokrotnie. Sami górale, zaliczali do nich: powstanie domu Katolicko-Ludowego im. ks. Józefa Londzina (wybudowanego społecznie domu kultury), wykupienie z rąk żydowskich sklepu i gospody (w której dotychczas trwoniono majątki) przez Chrześcijańską Spółkę Spożywczą i wreszcie reorganizację gospodarki sałaszniczej (prowadzona przez przybyłego ze Szwajcarii Józefa Moskałę).

Jeżeli chodzi o „Gwiazdkę Cieszyńską”, to w latach 30., mimo ogólnych trudności gospodarczych, kierowane przez Sabatha wydawnictwo przeżywało okres rozwoju. W tym czasie jego nową siedzibą stał się okazały budynek przy ul. Pokoju, gdzie mieściła się drukarnia i redakcja czasopisma. W 1938 roku, w związku z powrotem państwa polskiego na Zaolzie, podwoiło się zainteresowanie „Gwiazdką Cieszyńską”, co spowodowało, iż postanowiono przekształcić pismo w dziennik. Nagły wybuch wojny przekreślił te plany.

 

Wybuch wojny

Już 1 IX 1939 r. wojna dotarła do Cieszyna – do miasta wkroczyły oddziały Wehrmachtu. Jeszcze przed ich wejściem, w ostatnich godzinach wolności, wydrukowano bieżące i jak się miało okazać – ostatnie wydanie „Gwiazdki Cieszyńskiej”. Początek okupacji, przyniósł bowiem kres działania, funkcjonujących w Cieszynie polskich organizacji i instytucji. Już 2 września, w redakcji gazety i sąsiadującej z nią drukarni Dziedzictwa bł. Jana Sarkandra, zjawili się gestapowcy i poinformowali o bezwzględnym zakazie wydawania gazety. „Gwiazdka Cieszyńska” została zamknięta, a mienie, znajdujące się w pomieszczeniach redakcji i drukarni, zabezpieczone i oddane zostały pod zarząd niemieckiego, komisarycznego kierownika. Rozporządzenie władz okupacyjnych sprawiło, iż do historii przeszło, liczące sobie ponad dziewięćdziesiąt lat, najstarsze i najbardziej zasłużone polskie czasopismo Śląska Cieszyńskiego, czyniąc Karola Sabatha ostatnim jego redaktorem.

W ten sposób, Karol Ferdynand Sabath, utracił pracę, znajdując się w sytuacji większości przedstawicieli polskiej inteligencji w tym czasie. By utrzymać swą liczną rodzinę, żonę i czworo małych dzieci, młody redaktor musiał podjąć się wyniszczającej pracy w hucie trzynieckiej. W jeszcze gorszej sytuacji znalazł się jego kolega i współpracownik – Franciszek Halski-Hess, aresztowany 31. XI 1939 r. i wywieziony do obozu koncentracyjnego w Sachsenchausen.

 

Okupacja: terror i opór

Mimo zagrożenia, wielu z pozostałych na wolności przedstawicieli inteligencji polskiej, podjęło działalność konspiracyjną, wśród nich również Karol Sabath. Utrzymywał on kontakty ze ścisłym kierownictwem, działającego na Śląsku Cieszyńskim, podziemia. Z czasów przedwojennych znał bowiem osobiście członków sztabu cieszyńskiego Inspektoratu ZWZ-AK – Franciszka Potysza i Teofila Kocjana. Z pierwszym przyjaźnił się i współpracował jeszcze w Brennej (gdzie przez trzy lata Potysz był nauczycielem i działaczem społecznym, zakładając m.in. orkiestrę), z drugim zaś pracował razem w Cieszynie (Kocjan prowadził księgarnię Dziedzictwa). Sabath znał też osobiście dr Pawła Musioła, przywódcę ruchu oporu na Śląsku Cieszyńskim. . Podporządkował jego organizacji – „Orzeł Biały”, założoną i kierowaną przez siebie trzyosobową komórkę. W skład tej trójki, weszli oprócz niego także Rudolf Heller – przyjaciel Karola z czasów działalności w KSMM i przywódca podziemia w Brennej i Ignacy Gomola, linotypista drukarni Dziedzictwa.

Jakie cele stawiali sobie członkowie „Orła Białego”, podejmując działalność? Mimo, iż niewiele wiemy o tej organizacji, stwierdzić możemy, że chodziło im przede wszystkim o przeciwdziałanie niemieckiej propagandzie i podtrzymywanie na duchu zastraszonego społeczeństwa polskiego, (m. in. przez odważne posługiwanie się językiem polskim i przez konsekwentną odmowę podpisania Volkslisty), prowadzenie zbiórki funduszy na pomoc osobom potrzebującym (inteligencji pozostającej bez pracy oraz wdowom i rodzinom, których mężowie nie wrócili z wojny), a także na zakup broni dla podziemia. Ofiarowali oni też pomoc, poszukiwanym przez gestapo osobom, w tym, samemu Pawłowi Musiołowi, który (prawdopodobnie z polecenia Sabatha) ukrywał się w Brennej, u Jana Madzi i Rudolfa Hellera. Najbardziej spektakularną akcją, jaką można przypisać członkom „Orła Białego” było nocne włamanie, w grudniu 1939 r., do budynku Urzędu Gminy w Brennej i zniszczenie ok. tysiąca, znajdujących się tam, niemieckich dokumentów (wypełnionych formularzy tzw. palcówki).

Tymczasem polityka okupanta stawała się coraz bardziej brutalna i bezwzględna. Od momentu wkroczenia Niemców do Polski, miały miejsce aresztowania i egzekucje polskich działaczy, intelektualistów, księży, nauczycieli, powstańców śląskich. W ten sposób chciano nie tyle zastraszyć społeczeństwo, co wprowadzić w życie plan zepchnięcia narodu polskiego do rasy podludzi. Środkiem do celu było wyeliminowanie jego elity intelektualnej oraz zniszczenie wszelkich świadectw, stworzonej przez ten naród kultury. Niemcy, z właściwą sobie dokładnością unicestwiali, jedne po drugich, polskie biblioteki, zbiory archiwalne i muzealne. Na tak barbarzyńskie postępowanie społeczeństwo polskie nie było przygotowane.

W samym Cieszynie zniszczenie groziło wszystkim polskim bibliotekom i archiwom, których nie zdołano ukryć i zabezpieczyć. W takiej sytuacji znalazły się m.in.: księgozbiór Muzeum w Cieszynie, biblioteka Dziedzictwa bł. Jana Sarkandra, archiwum „Gwiazdki Cieszyńskiej”, spuścizna po ks. J. Londzinie oraz księgozbiór Biblioteki Teologów Polskich (śląskich kleryków studiujących w Widnawie i Ołomuńcu). Jedynie zdecydowane działania mogły uchronić ślady polskości Cieszyna przed bezpowrotnym unicestwieniem. Na ich podjęcie zdecydował się Karol Sabath, wspierany przez znajdujących się w Brennej przyjaciół.



III 

Zagłada dawnego Cieszyna

Odkąd rozpoczęła się II wojna światowa, na zajętych przez Niemców ziemiach, zaszły duże zmiany. Cieszyn, miasto dawniej wielonarodowe i wielowyznaniowe, zdecydowanie zmieniła swoje oblicze. Zapowiedzią nowych porządków było podpalenie, wspaniałej synagogi przy ul. Bożniczej, która spłonęła doszczętnie w pierwszych dniach okupacji. Nie minęło wiele czasu, nim stało się jasne, iż podobny los czeka dawne polskie placówki i instytucje kultury. Zniszczenie groziło wszystkim bezcennym zbiorom bibliotecznym i archiwalnym zgromadzonych przez pokolenia żyjących na Śląsku Polaków.

W Brennej, dzięki konspiracyjnym metodom i dobrej organizacji, tragedii udało się zapobiec. Jej mieszkańcy rozproszyli i ukryli, liczącą ponad tysiąc tomów, bibliotekę Katolickich Stowarzyszeń Młodzieży. Uprzedziło to niemiecką akcję likwidacyjną i zapobiegło zagładzie księgozbioru. Książki, częściowo rozdzielone między poszczególne rodziny, częściowo ukryte w partyzanckich bunkrach, przetrwały wojnę. Przykre jednak jest to, iż po jej zakończeniu, większość z nich nie została ponownie zebrana (czyżby część z nich do dziś znajdowała się na strychach najstarszych chat naszej wioski?).

Przeprowadzona w Brennej, z dużym sukcesem, akcja, mogła zainspirować Karola Sabatha do podjęcia jeszcze bardziej ryzykownej misji. Przypomnijmy, iż do wybuchu wojny pełnił on funkcję redaktora „Gwiazdki Cieszyńskiej” oraz administratora majątku Dziedzictwa Bł. Jana Sarkandra, opiekując się m. in. archiwum „Gwiazdki Cieszyńskiej”, prywatną biblioteką ks. Józefa Londzina i księgozbiorem Biblioteki Teologów Polskich. I, chociaż z funkcji tych został przez władze okupacyjne zwolniony, czuł się odpowiedzialny za los powierzonych mu zbiorów.

W obliczu grożącej im zagłady, podjął się ratowania wybranych, najcenniejszych jego zdaniem, materiałów. Nie bacząc na niebezpieczeństwo, regularnie, mimo zaplombowanych drzwi, zakradał się do świetnie znanych sobie pomieszczeń biurowych Dziedzictwa i redakcji „Gwiazdki Cieszyńskiej”. Zadanie ułatwiał mu fakt, iż stróżem kamienicy był nadal Franciszek Dziadek – mieszkający na parterze pracownik Dziedzictwa. Pod pretekstem składania mu odwiedzin, Sabath regularnie wynosił z budynku, najcenniejsze dla historii Śląska Cieszyńskiego materiały, które następnie deponował u zaufanych osób. Jakie to były dokumenty? Tego do dziś nie wiadomo.

Redaktor działał z tak wielką dyskrecją, że do niedawna nikt, poza najbliższą rodziną, o prowadzonej przez niego działalności nie wiedział. Jedyna wzmianka na ten temat pochodzi z nieopublikowanej, krótkiej biografii Sabatha pióra dawnego kierownika drukarni Dziedzictwa – Franciszka Halskiego-Hessa, który, po zwolnieniu z obozu koncentracyjnego w 1943 r., dowiedział się, iż Sabath próbował w ten sposób ratować najstarsze roczniki „Gwiazdki Cieszyńskiej”, przekazując je przyjacielowi do Brennej – co jednak nie udało się.

Dodam, iż kulisy wydarzeń sprzed ponad siedemdziesięciu lat, wyszły na jaw dopiero niedawno, gdy przypadkowo, podczas zbierania informacji o przedwojennej działalności breńskiej młodzieży, poznałem relacje pana Karola Herzyka i państwa Anny i Władysława Hellerów, u których też z zaskoczeniem spostrzegłem zabytkowe roczniki „Gwiazdki Cieszyńskiej”.

Nim poznamy sposób, w jaki te, bezcenne dla cieszyńskiego dziedzictwa kulturowego materiały, znalazły się w Brennej, nadmienię, że najprawdopodobniej stanowiły one tylko fragment ratowanych przez Sabatha dokumentów. Niewykluczone, iż ich część redaktor przekazał potajemnie Ludwikowi Brożkowi, lub któremuś z zaprzyjaźnionych cieszyńskich kapłanów, dzięki czemu przetrwały one wojnę i po jej zakończeniu zostały włączone do Biblioteki Muzeum w Cieszynie. Przypuszczenie to nasuwa się, gdyż obecnie w zbiorach Książnicy Cieszyńskiej i tzw. Biblioteki Dekanatu (parafii p.w. św. Marii Magdaleny w Cieszynie) znaleźć można przynajmniej kilka tomów „Gwiazdki Cieszyńskiej” z pieczęciami „Biblioteki Teologów Polaków we Widnawie”, czy „Księgozbioru Teologów Wrocławskich”, podczas gdy zbiory te, mieszczące się do 1939 r. w budynku Dziedzictwa ostatecznie zostały przez hitlerowców zniszczone. Co więcej wg relacji p. Karola Herzyka wiemy, iż prawdopodobnie kilka uratowanych tomów przesłano do Krakowa (do Biblioteki Jagiellońskiej?), gdzie miał również zostać zdeponowany rękopis bardzo cennej pracy historycznej dotyczącej Śląska (być może chodzi o dzieło dr Pawła Musioła, który w 1940 r. dowodził praw Polski do granic na Nysie Łużyckiej i Bałtyku).

 

W drodze do Brennej

Pewne jest natomiast, iż około dwudziestu roczników „Gwiazdki Cieszyńskiej” redaktor postanowił umieścić w Brennej, u swoich przyjaciół. Pomoc ofiarowali mu koledzy – Józef Herzyk i Franciszek Gielata, którzy zgodzili się przewieźć je tam i przechować. Zgodnie z planem, o świcie umówionego dnia, mieli wyruszyć, z przygotowanymi przez Karola pakunkami, by na rowerach, przez Ogrodzoną, Skoczów i Górki, dostać się do Brennej. Drogę mieli odbyć osobno, z zachowaniem wszelkich środków ostrożności. Chociaż akcja ta nie wydawała się szczególnie trudna i ryzykowna, jej finał mógł skończyć się naprawdę tragicznie.

Bowiem, kiedy dwójka kurierów pozostawiła już za sobą Cieszyn i wspinała się na wzgórza Ogrodzonej, stało się to, czego obawiano się najbardziej. Podróżującego przodem Józefa Herzyka, zatrzymał patrol żandarmerii. O ile dokumenty podróżnego nie wzbudziły podejrzeń, to jego ciężki i mocno wypchany plecak – tak. Gdy tylko przekonano się, iż znajdują się w nim starannie oprawione woluminy polskich druków, niezwłocznie zawiadomiono gestapo, by przejęło zatrzymanego, wraz z obciążającymi go materiałami.

Franciszek Gielata, który widział z daleka, co się stało, nie zważając na grożące mu niebezpieczeństwo (jego plecak również wypełniony był księgami), udał się z powrotem do Cieszyna, by poinformować Karola Sabatha o aresztowaniu Herzyka. Ledwo opuścił mieszkanie redaktora przy ul. Solnej 4, pojawiło się tam gestapo, którego funkcjonariusze dokonali rewizji lokalu i zatrzymali jego właściciela, jako podejrzanego.

W czasie, gdy Herzyk i Sabath znajdowali się już w rękach Niemców, Franciszek Gielata, z sercem na ramieniu, ale i z wiarą, że jego przyjaciele wyjdą cało z opresji, ponownie wyruszył do Brennej. Gdy wreszcie przybył do swego domu, wypakował z plecaka dziesięć powiązanych sznurami tomów, zawierających bezcenne roczniki „Gwiazdki Cieszyńskiej” i niezwłocznie je ukrył. Miały one pozostać tam 70 lat, nim, najcenniejsze z nich, wróciły do Cieszyna, przekazane do zbiorów Książnicy Cieszyńskiej.

Jaki los spotkał tymczasem aresztowanych? Józef Herzyk dwa kolejne tygodnie spędził w cieszyńskim areszcie, gdzie był brutalnie przesłuchiwany. Śledczym powiedział, że przewożone materiały wziął od mieszkającego w Cieszynie, sąsiada, przekazującego mu niepotrzebne książki, które w Brennej czytano, z braku innej lektury. Jego wersję powtórzył, nienaganną niemczyzną, przesłuchiwany w sposób grzeczny i kulturalny, Karol Sabath, który, jeszcze tego samego dnia został zwolniony do domu. Najwyraźniej więc, opowiedziana przez Herzyka i redaktora historia, wydała się Niemcom przekonywująca. Józefa Herzyka również zwolniono, po zdecydowanej interwencji jego niemieckiego pracodawcy, właściciela firmy Strizki, która, wykonując zlecenia państwowe, nie mogła sobie pozwolić na utratę wykwalifikowanego rzemieślnika. Areszt opuścił jednak w takim stanie, iż jedynie, dzięki pomocy dobrych ludzi, udało mu się dotrzeć do Brennej. Tak więc, chociaż transport niezwykle cennych, wiezionych przez Herzyka, roczników „Gwiazdki” został przez Niemców skonfiskowany i zniszczony, to druga jego część, dzięki Józefowi Gielacie, dotarła szczęśliwie do celu.

Zatrzymanie Herzyka spowodowało, iż odtąd Karol Sabath musiał mieć się na baczności, na nic zdały się jednak wszelkie konspiracyjne środki ostrożności, gdy redaktor uparcie odmawiał podpisania Volkslisty. Już ten fakt stanowił podstawę do uznania go, szczególnie biorąc pod uwagę jego austriackie korzenie i doskonałą znajomość języka niemieckiego, za nieprzejednanego polskiego patriotę i zaprzysięgłego wroga III Rzeszy.

 

 

Ewa i Karol Sabathowie w dniu swego ślubu, Brenna 1927 r. Fot. ze zbiorów rodziny Sabath

 

Wierny do końca

Ostatni redaktor „Gwiazdki Cieszyńskiej” został 11 października 1941r. aresztowany, więziony był kolejno w Cieszynie, Zwickau, Bytomiu, Sosnowcu i Rawiczu. W procesie, który mu wytoczono, oskarżony m.in. o zdradę stanu, został skazany na siedem lat ciężkiego więzienia. Nim trafił do obozu koncentracyjnego w Mauthausen, nie tracąc nadziei, iż gdy tylko skończy się wojna powróci w rodzinne strony i zobaczy swoich najbliższych, pisał:

„Wczoraj była piętnasta rocznica naszego ślubu. Myślami przeżywałem powtórnie ten dzień, niestety, z dala od Ciebie – Ewko. Przypominałem sobie nieprzemijające piękne i błogosławione godziny, które przed 15 latami wspólnie przeżywaliśmy. Ten dzień dla nas obojga jeszcze raz, w całej swojej piękności i szczęśliwości zakwitnie, kiedy powrócę i kiedy, w gronie kochanej rodziny, zdrowi, jakby nowo narodzeni, rozpoczniemy nowe życie — drugie i lepsze. Minione 15 lat były piękne, obecnie jednak widzę, że mogły być lepiej wykorzystane, dlatego drugą połowę mego życia urządzę inaczej, lepiej, a szczęście to nie jest już zbyt odległe. Znaleźć je mogę tylko w najbliższej przyszłości, u boku jedynie kochanej żony, w gronie kochanych dzieci. (…) mam nadzieję, ufam i bezgranicznie wierzę, że Bóg pozwoli nam korzystać i z dobrego. A więc do szczęśliwego i zdrowego zobaczenia!”

Była to ostatnia wiadomość, jaka dotarła do żony Ewy i piątki dzieci, czekających w Cieszynie. Ich ojciec nie opuścił już Mauthausen-Gusen, w którym więźniowie ginęli z wycieńczenia, zmuszani do nadludzkiej pracy w kamieniołomach. Znalazł tam bohaterską, lecz okrutną śmierć. Wedle relacji współwięźnia, podczas jednego z apeli, widząc SS-manów znęcających się nad leżącym współwięźniem, Karol Sabath wystąpił z szeregu i, zwracając się do oprawców z oburzeniem, bezbłędną niemczyzną powiedział, iż do tej pory miał Niemców za kulturalny naród. Jakże drogo miały kosztować te odważnie wypowiedziane słowa! Silne uderzenie w twarz, zmiażdżyło kości szczęki młodego człowieka, przynosząc mu, po kilku dniach niewyobrażalnych cierpień, śmierć głodową. Karol Ferdynand Sabath zmarł z dala od tych, do których tęsknił i których tak bardzo kochał. Odszedł 23 grudnia 1942 r., w czasie gdy, nieświadomi niczego i marzący o jego powrocie, najbliżsi przygotowywali się do Wigilii.

O jego śmierci rodzinę poinformowano lakonicznie dopiero cztery miesiące później. Pozostającą bez pracy, z piątką małych dzieci na utrzymaniu, Ewę Sabath, wysiedlono z zajmowanego dotychczas mieszkania. W wojennym chaosie zginęły, z olbrzymią pieczołowitością zbierane przez Karola przez całe życie książki, pamiątki i dokumenty, w tym zapiski, obejmujące wydarzenia czasu okupacji. Ocalić przed zniszczeniem udało się niemal wyłącznie listy, pisane przez niego do żony w okresie ich narzeczeństwa oraz te, które słał do rodziny z obozu. Są one do dziś przechowywane, niczym rodzinne relikwie, przez jego córkę – Helenę Wróblewską.

Ocalałe w Brennej roczniki „Gwiazdki Cieszyńskiej”, z których dwa – najcenniejsze, trafiły niedawno do zbiorów Książnicy Cieszyńskiej, pozostają więc jednymi z nielicznych pamiątek, które przypominają postać Karola Ferdynanda Sabatha – następcy Stalmacha i Londzina, ostatniego redaktora tego zasłużonego pisma, człowieka „wiernego do końca” wyniesionym z domu i najbliższego otoczenia ideałom, który zapłacił za nie najwyższą cenę.

***

W 1929 roku, w „Gwiazdce Cieszyńskiej”, z okazji jubileuszu 10-lecia breńskiego Stowarzyszenia Młodzieży Katolickiej, opublikowano wyznanie, pod którym widniały jedynie inicjały: K.S.

 „Wielkim darem, jaki odebrałem od Stowarzyszenia, [jest] to przeświadczenie, że człowiek żyje nie tylko dla siebie, dla swej rodziny, lecz także dla drugich, dla całego społeczeństwa. Stowarzyszenie wprawiło mnie do pracy społecznej, nauczyło mnie, że trzeba pracować w towarzystwach i w życiu publicznym nie dla ambicji osobistej lub dla korzyści materialnych, lecz dla ideałów, dla dobrej sprawy (…). Pracować [należy] wytrwale, dążyć niezłomnie do raz wytkniętego celu, umieć w razie potrzeby ponieść każdą ofiarę, — tego wszystkiego nauczyłem się w Stowarzyszeniu. Żyć dla Ojczyzny tak, by ona nawet z pracy jednostki korzyść miała (…) Najcenniejszą może z wszystkich perłę, jaką znalazłem w Stowarzyszeniu, to przyjaźń prawdziwa. (…) Przyjaźń ta trwa i przetrwa aż do kresu życia naszego.”

Śmierć połączyła dawnych przyjaciół. Z rąk Niemców zginęli również (wymienieni przeze mnie wcześniej): Rudolf Tomanek i Ignacy Gomola – zamęczeni w obozach koncentracyjnych, Paweł Musioł, Teofil Kocjan i Franciszek Potysz – zgilotynowani w Katowicach i Rudolf Heller – powieszony równo 70 lat temu, 20. III 1942 r., pod Wałką, w Cieszynie. Pamięć o nich nie może zaginąć!

 

IV

Odnaleziony w Brennej skarb

Jednym z najwspanialszych darów, jaki trafiły w ostatnich latach do Książnicy Cieszyńskiej były dwa roczniki „Gwiazdki Cieszyńskiej”, które, na początku tego roku, do jej zbiorów ofiarowali państwo Anna i Władysław Hellerowie z Brennej. Z ich upoważnienia dane mi było osobiście przekazać do Cieszyna dwa tomy, zawierające niemal pełne 52 numery „Gwiazdki Cieszyńskiej” z lat 1860 i 1889. Roczników tych biblioteka dotąd nie posiadała i brak było nadziei na ich pozyskanie. Teraz, gdy trafiły one do jej zbiorów, do kompletu brakuje już tylko ostatnich czterech woluminów, spośród dziewięćdziesięciu dwóch (!) roczników tego zasłużonego pisma. Tym samym Książnica Cieszyńska może poszczycić się zbiorem „Gwiazdki Cieszyńskiej”, jakiego nie posiada żadna inna biblioteka w Polsce!

Już sam fakt odnalezienia i pozyskania przez Książnicę unikatowych, 150-letnich cieszynaliów, jest godny odnotowania. Jednak jeszcze ciekawsza i warta opisania wydaje się historia, którą przebyły one, by powrócić po 70 latach do Cieszyna.

Historia ta wiąże się, z owianymi mgłą tajemnicy wydarzeniami, sięgającymi czasów II wojny światowej. W trakcie jej trwania, wiele spośród najcenniejszych polskich księgozbiorów i zabytków kultury, zostało przez Niemców z premedytacją unicestwionych. Również na Ziemi Cieszyńskiej zniszczenia były znaczne, obejmowały wiele bibliotek przedwojennych stowarzyszeń i organizacji Cieszyna oraz okolicznych wsi, m. in. księgozbiór Biblioteki Dziedzictwa bł. Jana Sarkandra, księgozbiór Teologów Polskich, czy archiwum „Gwiazdki Cieszyńskiej”. Z tych trzech wymienionych instytucji uratowały się tylko nieliczne pozycje, a wśród nich – przekazane obecnie do Cieszyna – zabytkowe roczniki „Gwiazdki Cieszyńskiej”. Przetrwały, gdyż zostały uratowane przez pochodzącego z Brennej, Karola Ferdynanda Sabatha – ostatniego z następców Pawła Stalmacha na stanowisku redaktora „Gwiazdki Cieszyńskiej”, który to przekazał je przyjacielowi – Franciszkowi Gielacie (ojcu ofiarodawczyni, pani Anny Heller), by ukrył je i przechował.

Dlaczego minęło siedemdziesiąt lat od zakończenia wojny, nim owe roczniki trafiły do Cieszyna? Otóż z rąk hitlerowców zginęli najbardziej zasłużeni i najdzielniejsi obywatele II Rzeczpospolitej, wśród nich pracownicy i działacze wydającego „Gwiazdkę Cieszyńską” Dziedzictwa, w tym: redaktor Karol F. Sabath. Po jego śmierci, nikt w Cieszynie nie wiedział, gdzie znajdują się ewakuowane materiały. Jeżeli chodzi zaś o Franciszka Gielatę, to, po zakończeniu wojny, wobec nasilających się szykan ze strony władz komunistycznych, informacje o przechowywanych skarbach zatrzymał dla siebie i najbliższej rodziny. W ten sposób ukryte w czasie II wojny w Brennej skarby, czekały długie lata, by obecnie wreszcie powrócić do Cieszyna.

Ta, jakże ciekawa historia, wyszła na jaw dopiero niedawno, jednak dzięki życzliwości państwa Heller, pani Heleny Wróblewskiej ze Skoczowa oraz pana Karola Herzyka z Brennej, poznaliśmy już wiele, dotyczących jej szczegółów. Dlatego też w kolejnych numerach „Wieści znad Brennicy” przedstawimy, w jaki sposób udało się uratować owe, bezcenne dla poznania dziejów Śląska Cieszyńskiego materiały, a przede wszystkim poznamy losy jednego z najwybitniejszych mieszkańców Brennej – Karola Ferdynanda Sabatha.

Tymczasem wciąż szukamy odpowiedzi na inne, nasuwające się pytania. Co takiego stało się, z liczącą ponad tysiąc opieczętowanych egzemplarzy biblioteką, którą zachwycał się Jerzy Probosz? Czy zachował się chociaż ślad po księgozbiorze Katolickich Stowarzyszeń Młodzieży? Co stało się ze sztandarami i innymi pamiątkami tych organizacji? Czyżby i one, starannie ukryte w czasie II wojny światowej, czekały wciąż na wydobycie? Czy jest szansa, iż je jeszcze kiedykolwiek odnajdziemy?


Wojciech Grajewski

Artykuły ten, wydrukowany został w czterech częściach w „Wieściach znad Brennicy” (Nr 47-50 z przełomu 2011 i 2012 r.), jako rozszerzona i przeredagowana wersja tekstów opublikowanych w cieszyńskich „Wiadomościach Ratuszowych” (numery: 19-22 z 2011 r.)

Zob. :
  • W. Grajewski, Ostatni redaktor„Gwiazdki Cieszyńskiej” (Cz. 1-3), „Wiadomości Ratuszowe”, 2011, nr 20-22
  • W. Grajewski, Ostatni redaktor, „Gość Bielsko-Żywiecki”, nr 5 z 2013.
  • W. Grajewski, Ostatni redaktor, „Gwiazdki Cieszyńskiej”, cz. 1-3, „Wieści znad Brennicy”, nr 47-50 z 2012 r. 



Komentarze

Popularne posty